niedziela, 4 maja 2014

Shana III

Parę dni później:
-Caroline czemu to wszystko jest takie dziwne? Wyjaśnisz mi to wszystko? – spytałam  zdenerwowana
-Nie domyśliłaś się jeszcze?- zapytała matowym, pełnym jadu głosem
-Nie może mi powiesz, zamiast robić z tego jakaś wielka tajemnicę i nareszcie bym was rozumiała
-To miasto jest wyjątkowe Shana, nie wolno mi zdradzić tej tajemnicy-znów zmienił jej się głos-Musisz sama odkryć prawdę
-Prawdę, dobra ale daj mi jakieś wskazówki!- ciągle się nie poddawałam
-No dobra, chodź za mną.

Po jakimś czasie zapytałam gdzie idziemy, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Szłyśmy wąskimi drogami na odludzie (przynajmniej tak myślałam). nagle nadepnęłam na jakąś cegłę i pojawił się napis w powietrzu „Miejscowy targ”  Byłam nieco zdziwiona, w końcu chciałam znać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania,  a tymczasem, moja nowa koleżanka zaprowadziła mnie na jakiś targ.
-Caroline, dlaczego tu przyszłyśmy? -zapytałam z lekkim niepokojem
-Muszę coś załatwić, zostań tu i poczekaj- chciałam zapytać dlaczego,  ale ona jakby się rozpłynęła.

Obleciał mnie dreszcz, ale zapewne znalazłam się tam nie bez powodu. Przez ten czas mojego pobytu tu umarła podobno moja dawna przyjaciółka w Nowym Jorku.  Gdy się o tym dowiedziałam, zaczęłam zastanawiać się czy może nie byłoby lepiej po prostu nie wracać do domu. W końcu z rodzicami i tak prawie nigdy z nie rozmawiałam, nigdy nie mieli czasu.

Popatrzyłam przed siebie na wejście na targ i otaczający go mur. Zauważyłam po chwili dość przystojnego mężczyznę, który właśnie szedł do wejścia. Gdy zauważył, że mu się przyglądam uśmiechnął się do mnie.  Co prawda nie miałam zbytniej ochoty na zawieranie znajomości z płcią przeciwną, ale nie ukrywam, że schlebiał mi fakt, że taki dojrzały i przystojny mężczyzna zwrócił w ogóle na mnie uwagę.   Co tu dużo mówiąc zazwyczaj nie miałam powodzenia u chłopaków.

Po krótkim zastanowieniu poszłam przed siebie w stronę targu, skoro i tak musiałam zostać w tym zakręconym mieście, to przecież powinnam go poznać.  Targ przypominał mi trochę te stoiska z innej epoki, które widywałam na filmach. Jednak mimo, że było tu pełno osób przechadzających się między stoiskami to stoiska wydawały się puste, to znaczy bez sprzedawców. Na pierwszym stoliku była jakaś kula parę patyków, jakieś średniej wielkości podłużne pudełka i różnokolorowe kartki. Nikogo nie było więc dotknęłam pierwszego lepszego patyka. W kuli pojawiła się postać.  To było co najmniej dziwne.

-W czym mogę służyć?- zapytała zimno, zanim  wyłoniła się jakby  znikąd
-Można tutaj coś kupić?- odpowiedziałam bez namysłu pytaniem na pytanie
-Papier wchłaniający tusz, specjalną  kredę , kadzidła , świece i różnorakie wisiorki, ja osobiście polecam ten z Ankh, uważam że jest najlepszy…- zaczęła wymieniać sprzedawczyni
-Mam do pani pytanie. Czy wierzy pani w czary?- sama nie wiedziałam czemu zapytałam o coś tak nie dorzecznego, przecież to nie świat magii z Harrego Pottera, tylko szara rzeczywistość
- Przepraszam nie powinnam była o to pytać- dodałam szybko odrobinę zmieszana
-Oj dziecko, nie masz za co przepraszać. Pewnie jesteś tu nowa,  ale odpowiem na twoje pytanie. Czary istnieją, ale zapewne nie w takiej formie jak pisarze piszą w książkach fantastycznych. Każdy może wykonywać małe zaklęcia,  których często ludzie nie dostrzegają, wymagają one tylko odrobinę wysiłku. Są też ludzie którzy potrafią wykonać różne większe rzeczy, nazywani są oni potocznie magami- kobieta popatrzyła na mnie, pewnie oczekiwała, aż skomentuję to w jakiś sposób
-To chcesz cos kupić czy nie?- powiedziała i nie widząc z mojej strony żadnej reakcji  się w końcu zniecierpliwiła
-Prószę długopis ze znikającym tuszem, czy coś takiego-wydukałam cicho i już miałam plan
-Są kartki wchłaniające tusz, a  pióro i tusz do niego są osobno, jakość zależy co mi za to dasz
-Mam przy sobie 10 dolarów –odpowiedziałam- Ile to będzie kosztować
- Komplet oczywiście więcej. A skoro  nie masz to może dasz mi jakąś rzecz zamiast pieniędzy? –Kobieta przyjrzała się mi uważniej-  Może ten medalion? -spytała
-Dostałam go od mojej współlokatorki i jest dla mnie cenny-tak naprawdę to wcale nie, ale podobno to jakaś pamiątka rodzinna, a mimo, że jej nie lubię to nie chciałam go tak po prostu oddawać
-To z czym ty przychodzisz na targ? Lepiej stąd idź-Powiedziała i znów chyba schyliła się szukać czegoś pod ladą

Byłam tym wszystkim trochę zdziwiona. Na dodatek nie wiedziałam jak trafić do domu ale gdy szłam w stronę kolejnego stoiska wpadłam na Caroline.
- Wszędzie cie szukałam!- zawołała- czemu nie zostałaś tam gdzie prosiłam? -spytała
-Zobaczyłam kogoś i… z resztą nieważne, to wszystko było bardzo dziwne, dowiedziałam się ciekawych rzeczy, o których ty mi nie powiedziałaś-zaczęłam jej wypominać
-Uderzyłaś się w głowę, ale z drugiej strony istnieje coś takiego jak wizja senna, czyli to co ci się pewnie przyśniło nie zdarzyło się naprawdę Tobie, zapewne to tylko ból głowy, wracajmy lepiej już do domu
Co ona sobie myśli? Ja sobie tego nie przywidziałam tym bardziej mi się nie przyśniło. Potem szłyśmy w zupełnym milczeniu. Pod moim domem powiedziała szeptem
-Wiesz już?- gdy popatrzyłam na nią zdezorientowana westchnęła -To cześć- powiedziała tylko i poszła sobie.


To wszystko było dla mnie co najmniej nierealne. 

***
Czyta to ktoś jeszcze? 

1 komentarz: