wtorek, 22 kwietnia 2014

Shana Część I

Było ciepłe letnie popołudnie, właśnie wracałam z parku. Po drodze znów zabłądziłam, jeszcze nie znałam dobrze okolicy. Wpadłam na dziwną dziewczynę
-Ups, ale ze mnie niezdara, wiesz może gdzie jest ulica Kwiatowa?
-Jasne, mogę cie zaprowadzić. Jesteś tu nowa? -była miła, ale sprawiała na pierwszy rzut oka wrażenie nieszkodliwej wariatki
-Tak, jestem Shana, mieszkam u ciotki.-powiedziałam
-Ja jestem Caroline ,znam to miasto na pamięć. To jak idziemy?
-Tak, tak.  Zapatrzyłam się tylko na ten dom
-Tutaj mieszkałam zanim trafiłam do sierocińca, dawno tu nie przychodziłam, niektórzy twierdza ze jest nawiedzony-kiedy to powiedziała przeszedł mnie dreszcz i chyba pobladłam-Nie martw sie to brednie -kiedy uszłyśmy kawałek zapytała mnie czy podoba mi sie miasto i nie czekając na odpowiedz zaczęła mówić jakie to miasto jest niezwykłe. Nagle sie zatrzymałam
-To tu mieszkasz?  Ten dom jest śliczny- wcale nie ukrywała swojego podziwu, ale szczerze powiedziawszy  to mi sie nie podobał, uważałam że jest zbyt… dostojny
-Tak właśnie tu mieszkam ul. Kwiatowa  13-powiedziałam ironicznie i złapałam za klamkę
-Jak chcesz to mogę cie jutro oprowadzić po mieście- rzuciła szybko, zanim zdążyłam wejść do środka
-Ok, to cześć- odpowiedziałam, nieznacznie się uśmiechając
-Będę koło południa-usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam drzwi
-Hej wszystkim! - zawołałam wesoło od progu i wpadłam do kuchni, było tam dość tłoczno, ale jak sie mieszka z dwoma kuzynami,  ich przyjaciółką, ciotką, babcia, bratem i jeszcze jego dziewczyną to czego można sie spodziewać. Westchnęłam cicho
-Siema siostra-powiedział Eryk-Co ci sie stało ze jesteś taka wesoła? Spotkałaś miłość swojego życia? -nabijał sie ze mnie jak to on miał w zwyczaju
-Nie, skoro musisz wiedzieć- odparłam, byłam zła na niego, ale w końcu powinnam już była się przyzwyczaić
-To co się stało że panna skwaszona wreszcie odkąd tu przyjechała się uśmiechnęła?- tym razem zapytał Shon, jeden z moich kuzynów
-Dajcie jej spokój!- Hannah przyszła z odsieczą-Trudno jej sie było zaaklimatyzować,  ale dzisiaj znalazła przyjaciółkę, więc sie cieszy-wytłumaczyła im, ona  chyba naprawdę starała sie żebym ja polubiła, ale i tak jej to nie wychodziło, za bardzo jak na moje oko chciała, żeby wszystko było po jej myśli.
-Skąd wiesz o Caroline?- zapytałam chociaż wcale by mnie nie zdziwiło gdyby czytała w moich myślach albo przepowiadała przyszłość, w końcu zawsze pierwsza o wszystkim wiedziała
-Widziałam ją przez okno, nazywa się Caroline Jaccy, jest naprawdę fajna, -po tym zaczęłam się zastanawiać skąd ona może ją znać, przecież powszechnie wiadomo, że nowa dziewczyna mojego „kochanego brata” nie zadaje się z ludźmi z domu dziecka  - i nie uważam, żeby dzieci z sierocińca były jakby gorsze- powiedziała i uśmiechnęła się patrząc to na mojego brata, to na mnie


- Skad wiesz o czym przed chwilą pomyślałam? Nie jesteś przypadkiem jakąś czarownicą albo coś w tym rodzaju? – spytałam pół żartem, ale nie ukrywam byłam ciekawa skąd ona  wiedziała co miałam na myśli.
-Czy ty sie dobrze czujesz Shana?-zapytała poważnie Hana, jednak nie zareagowała tak jak podejrzewałam. Spodziewałam się raczej, że wyśmieje mnie, albo chociaż zaprzeczy,a ona spytała tak poważnym głosem jakby co najmniej oznajmiała, że ktoś właśnie umarł.
-Tak świetnie sie czuje, przy was nie można nawet zażartować- powiedziałam cicho i wyjęłam sok z lodówki

******************************************************************************************************
Jak się podoba?  Jeśli dotrwałeś/aś do końca opowiadania będzie mi miło jak zostawisz komentarz :)

2 komentarze:

  1. Hej trafiłam tutaj przez Twój komentarz na blogu Babeczki ;) i muszę przynać ,że opowiadanie zapowiada się ciekawie i napewno będę wpadać na kolejne części ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń